EN

28.05.2012 Wersja do druku

Wilki i lisy

Młodzież chce buntu i anarchii - we wszystkich inscenizacjach "Zbójców" od roku 1782. Trzeba trafić w ten młodzieżowy ton, ponadczasowy jak również i aktualny. Polski reżyser Jan Klata celuje w niego w przedstawieniu w Bochum. I trafia w dźwięk i obraz muzyki rockowej. Czarnobiałe teledyski The Battles (Tonto), Woodkid (Iron) i Lany del Rey (Born to die) są akustyczną i wizualną podstawą inscenizacji (polecane w programie) - pisze Gerhard Preußer w Theater heute.

Na tle przypominającej organy ściany zbudowanej z ogromnych metalowych rur, w gąszczu białych świetlówek, w pozycji gotowej do skoku stoi pięciu mężczyzn z obnażonymi torsami, pokrytymi w całości tatuażami, obwieszonymi rozmaitymi groźnie wyglądającymi akcesoriami (scenografia i kostiumy - Justyna Łagowska). Wyśpiewując na zmianę chórem pieśni nienawiści i retoryczne arie solowe wybierają Karla Moora (Felix Rech) na swojego wodza. Natomiast Franz Moor (Florian Lange) to spocony mięczak, wbity w przyciasny jak gorset garnitur, podlizujący się staremu Moorowi (Andreas Grothgar), wojownikowi tai-chi, zamkniętemu w swoim własnym świecie, w którego plecy tkwią wbite niczym u fakira strzały losu. Na metalowe boczne ściany zbójeccy buntownicy rzucają się bezustannie z ekstatyczną, bezcelową agresją, na tych ścianach widzimy też wyświetlone projekcje przedstawiające niektóre sceny: opowiadanie o zbezczeszczeniu klasztoru zastąpione jest zapętlon

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wilki i lisy

Źródło:

Materiał nadesłany

Theater heute, 05/2012