EN

24.05.2005 Wersja do druku

Magia, kwiaty i czek w garderobie

- Na samym początku, gdy zaczynałem występy w mniejszych rolach, nogi uginały mi się ze strachu. Z perspektywy czasu cieszę się, że wtedy nie rzucono mnie od razu na głęboką wodę - mówi MARIUSZ KWIECIEŃ, śpiewak operowy, gwiazda światowych scen.

Jest Pan pierwszym polskim barytonem występującym na deskach nowojorskiej Metropolitan Opera. Czuje Pan jakąś magię tego miejsca? - Najważniejsza jest chwila, gdy opada kurtyna. Kwiaty i czek leżący na biurku w garderobie - to bardzo miłe, ważniejsza jest jednak świadomość, że występuje się na najsłynniejszej scenie operowej świata. Na samym początku, gdy zaczynałem występy w mniejszych rolach, nogi uginały mi się ze strachu. Z perspektywy czasu cieszę się, że wtedy nie rzucono mnie od razu na głęboką wodę. Pojutrze będzie Pan śpiewał przed krakowską publicznością i przed własną babcią. Nie boi się Pan? - Nie boję się babci, choć jest wymagająca, jeśli chodzi o sztukę. Wszystkie listy pisze do mnie wierszem, to artystka starej daty. Co najbardziej lubi Pan śpiewać? - Lubię przede wszystkim Mozarta. Muzyka Donizettiego (choć bardzo piękna) jest dla mnie przygotowaniem do wykonywania w przyszłości oper Verdiego. A repertuar nie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Magia, kwiaty i czek w garderobie

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Krakowska nr 117/21-22.05

Autor:

Tadeusz Płatek

Data:

24.05.2005