EN

25.12.2004 Wersja do druku

Musicale wysokiego ryzyka

Wystawianie sztuk i musicali za własne pieniądze to zajęcie kaskaderskie. Wielu się na tym sparzyło, a mimo to kolejni ciągle próbują. - Koszty produkcji mamy już w Polsce na światowym poziomie. Przygotowanie dobrego spektaklu to minimum milion złotych. Tylko że na świecie za bilet płaci się równowartość stu dolarów - mówi Marcin Perzyna, producent "Opentańca". Polski widz nie zapłaci więcej niż 60-80 zł, bo go na to nie stać.

Studio Buffo, pierwszy prywatny polski teatr, znajduje się w Warszawie tuż za hotelem Sheraton. Gdy na ciasnej scenie aktorzy odśpiewują finałowy song "Wierzę", zrywa się burza oklasków. Musical "Metro" wystawiono właśnie po raz 1210. Niewielu twórców w świecie może się pochwalić takim wynikiem. A wciąż są chętni na bilety, bo to spektakl kultowy. Na "Metrze" wychowało się parę pokoleń widzów i aktorów. Pierwszy polski musical zrobiono za prywatne pieniądze przedsiębiorcy Wiktora Kubiaka na początku lat 90. Opłaciło się. A jego twórcy - Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa - zdobyli serca masowej widowni. - Wtedy musieliśmy sobie powiedzieć - wierzymy. Wierzymy, że prywatny teatr w Polsce ma sens - mówią. W 1996 r. wyrzucono ich z "Metrem" z Teatru Dramatycznego. Gdy zdecydowali się otworzyć własną scenę, wielu wróżyło im porażkę. - To było kaskaderskie przedsięwzięcie - przyznają. Dwóch artystów - reżyser i kompozytor - musia�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Post w karnawale

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 52

Autor:

Piotr Stasiak

Data:

25.12.2004