Przedpremierowy pokaz był formą podziękowania dla tykocinian, którzy wystąpili w filmie w charakterze statystów. Był także testem dla twórców: czy świat, wykreowany przez warszawskiego reżysera spotka się z akceptacją mieszkańców autentycznej prowincji? Czy będą się śmiali z satyry na samych siebie? Czy odnajdą na ekranie swoje niepokoje i marzenia? Czy może obrażą się lub gorzej - potraktują wszystko jak jeszcze jedną bajkę, która z ich życiem nie ma nic wspólnego? - o filmie "U Pana Boga w ogródku" pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
W kinach jest już komedia Jacka Bromskiego "U Pana Boga w ogródku". Obejrzałem ją w miejscu wyjątkowym - na rynku w Tykocinie nad Narwią niedaleko Białegostoku To właśnie w Tykocinie i innych podlaskich miasteczkach - Sokółce i Supraślu powstały latem ubiegłego roku zdjęcia do filmu o dalszych losach bohaterów "U Pana Boga za piecem", komedii z 1998 r. rozgrywającej się w fikcyjnym miasteczku Królowy Most. Przedpremierowy pokaz był formą podziękowania dla tykocinian, którzy wystąpili w filmie w charakterze statystów. Był także testem dla twórców: czy świat, wykreowany przez warszawskiego reżysera spotka się z akceptacją mieszkańców autentycznej prowincji? Czy będą się śmiali z satyry na samych siebie? Czy odnajdą na ekranie swoje niepokoje i marzenia? Czy może obrażą się lub gorzej - potraktują wszystko jak jeszcze jedną bajkę, która z ich życiem nie ma nic wspólnego? Z tej próby film Bromskiego wyszedł zwycięsko. Na pokaz prz