EN

22.06.2020, 12:43 Wersja do druku

Proces rehabilitacji ofiary

fot. Dawid Stube/mat. teatru

W warunkach reżimu sanitarnego, z którym doskonale poradził sobie Teatr Fredry, przygotowana została w Gnieźnie prapremiera nowej sztuki Jolanty Janiczak, wyreżyserowanej przez Wiktora Rubina. Historia życia Barbary Zdunk z Reszla, ostatniej kobiety w Europie spalonej na stosie, stała się dla autorki inspiracją do zorganizowania, przy pomocy nowoczesnych narzędzi psychologicznych, procesu, podczas którego poznajemy przyczyny tragicznego losu tej kobiety. Na kanwie losów jednostki, w tym przypadku mieszkanki Wschodnich Prus, zostaje jednocześnie pokazany - stworzony przez mężczyzn – niebezpieczny system zagrożeń dla kobiet, zwłaszcza tych które czują się wyzwolone od ich dominacji, bardzo nietolerancyjny dla odmienności społecznych.
Skonstruowany w przedstawieniu proces został podzielony na trzy etapy. W pierwszym dowiadujemy się, dlaczego część kobiet już od dziecka skazana była na pohańbienie. Czy wychowywanie dziewczynki przez wdowca i starszego brata narzucało specyficzny model edukacji, w efekcie którego była ona obiektem pożądania i erotycznej manipulacji, zwanej dziś złym dotykiem?

fot. Dawid Stube

W drugim etapie oglądamy na scenie sytuacje, w których - tak jak dziś - do deprawacji małoletnich dziewczynek doprowadzają tzw. "brudne ręce” sprawców, najczęściej wujków czy krewnych, przymuszających owe dziewczynki do zachowania współżycia w tajemnicy. Autorka zwraca uwagę, że podstawowym problemem są patologiczne zachowania osób najbliższych, pozbawiające  dziewczynki i kobiety poczucia bezpieczeństwa. Bo czy może czuć się bezpiecznie główna bohaterka przedstawienia, skoro nawet ojciec i brat widzą w niej obiekt seksualny?
W ostatniej części pokazano gwałt dokonany na kobiecie przez trzech żołnierzy, który może symbolizować losy milionów kobiet ze Wschodu i Zachodu, gwałconych przez przetaczające się w czasie wojny żołdactwo.
Jednak w kolejnych scenach wykazano ponad wszelką wątpliwość, że okrucieństwo wobec kobiet nie musi być tylko efektem wojny. Wykorzystywanie bezbronnej więźniarki, szczególnie praktykowane grupowe gwałty i towarzyszące im okrucieństwo dokonywane, w okresie trzech lat czekania na wyrok, przez obywateli miasta, to drastyczne przykłady ilustrujące upadek systemu wartości i zanik poczucia sprawiedliwości nawet w małej grupie społecznej.
Publicystyczny charakter sztuki Jolanty Janiczak został umiejętnie uatrakcyjniony przez reżysera Wiktora Rubina za pomocą posępnej scenografii Łukasza Surowca, z dominującą czarną chmurą odbijającą się w błyszczącej - jak w niemieckim domu - posadzce. Scenograf był także autorem projekcji multimedialnych, wyświetlanych w momentach zagubienia bohaterów przedstawienia. W tym samym, posępnym tonie są utrzymane kostiumy Hanny Maciąg, bo w tym obrazie nie ma żadnych momentów wesołych.

fot. Dawid Stube

Reżyser znakomicie i zaskakująco wykorzystał możliwości obsadowe Teatru.
W głównej roli zagrała gościnnie, znana już bywalcom tego teatru, Karolina Staniec. Jej cherubinowa twarz zaskakująco kontrastowała z okrutnymi doznaniami głównej bohaterki. Aktorka znakomicie pokazała dziecięcą naiwność, która charakteryzowała jej bohaterkę aż do tragicznego końca. Końcowy monolog, o wydźwięku tragedii szekspirowskiej, to opowieść o samotności, braku bezpieczeństwa i nierozumieniu kobiet, ale także o odrębności ich myślenia i zachowań. Rozerotyzowany wizerunek Zdunk - w wykonaniu prowokacyjnie ekshibicjonistycznej Staniec - mógł wywołać u widza zażenowanie: przypisano mu bowiem rolę bezwiednego podglądacza dramatycznych sytuacji przedstawianych na scenie.
Corki, towarzyszące w procesie wyjaśnień tragicznego losu głównej bohaterki, stanowiły wystylizowany przez reżysera antyczny chór w kapitalnym wykonaniu Kamili Banasiak, Martyny Rozwadowskiej i Joanny Żurawskiej. Panie, posługując się nowymi metodami naukowymi, analizują na polecenie dziadka zachowania matki i jej rozbujały erotyzm w odniesieniu do 20 parobków, którzy byli uznani przez sąd za jej kochanków. Przejmują w ten sposób na siebie obronę matki, bo niepewny dziadek, jako ojciec obwinionej, sam ma problemy z interpretacją własnej winy. To kolejna znakomita rola Rolanda Nowaka, który na oczach widzów dokonuje wiwisekcji i podsuwa nam tropy do tej interpretacji. W pięknej roli niepozbawionego grzechu brata zobaczyliśmy Michała Karczewskiego, który sam widzi dualizm swojego postępowania wobec atrakcyjnej siostry. Szamocze się ze swoimi grzechami, ale przynajmniej chce naprawić swoje błędy. Trudniej miał Paweł Dobek, grający sprawcę zamieszania - parobka Jakoba. Aktor jest zagubiony na scenie z małym akordeonem. Biegłość grania na nim i chęć pokazania swoich umiejętności w szerokim świecie miała być powodem odejścia od Barbary. Jednak aktor z harmonii nie wydobył żadnego dźwięku. Można zadać pytanie, czy przekonał widzów, że mógł jako dwudziestolatek wywołać taką namiętność u dojrzałej kobiety, jaką była wówczas 39-letnia Barbara?
Jednak największym zaskoczeniem przygotowanym przez reżysera było obsadzenie  czterech panów z obsługi technicznej w rolach gwałcicieli. Ich surowa interpretacja aktorska w brutalnych scenach wywoływała w widzach wstyd i zmuszała do opuszczania wzroku. Banalność zła w ich wykonaniu musiała wywołać wyrzuty sumienia. Dlaczego jednak pojawiły tylko u widza, nie zaś u sprawców? Jeszcze w momencie ciszy przed opuszczeniem kurtyny część widzów w milczeniu wstała, aby w tej pozycji zacząć klaskać.

Kolejna premiera w gnieźnieńskim teatrze to znowu zaskoczenie i sukces artystyczny. Przedstawienie tylko dla dorosłych widzów? Nie. To przedstawienie dla widzów dojrzałych i tych, którzy chcą mówić o sprawach wciąż przemilczanych. Jedynie ich  nagłaśnianie  może spowodować, że dziewczynki i kobiety przestaną się lękać, że znów im nikt nie uwierzy.
Po przedstawieniu dyrektorka teatru Joanna Nowak i konsultantka artystyczna Maria Spiss dziękowały nie tylko realizatorom i wykonawcom przedstawienia, ale także publiczności, która w tym trudnym czasie odważyła się przyjechać do Teatru i po trzymiesięcznej opuszczonej kurtynie uczestniczyć w jej podniesieniu.




Tytuł oryginalny

Proces rehabilitacji ofiary

Źródło:

www.teatralna-warszawa.blogspot.com
Link do źródła

Autor:

Wojciech Giczkowski

Data publikacji oryginału:

22.06.2020