Tekst Wyspiańskiego ma moc narracji rytualnej: z przypadkowego zbiorowiska widzów tworzy wspólnotę - relacja z jedynego pokazu "Wesela" przygotowanego w Opolu przez Maję Kleczewską. Pisze Joanna Wichowska w dwutygodniku.com
Jeśli ktoś wątpi, że tekst-kanon narodowej literatury, tekst-kwintesencja polskości, tekst-pomnik może być na scenie - bez żadnych szczególnych zabiegów - żywy, dotkliwy i znaczący, powinien zobaczyć "Wesele" Wyspiańskiego przygotowane w opolskim teatrze przez Maję Kleczewską. Ale najprawdopodobniej go nie zobaczy, bo zagrane było z rozmysłem jednorazowo - jako "zdarzenie performatywne" towarzyszące festiwalowi nowej dramaturgii ODRAMA. "Zagrane" to nie najszczęśliwsze w tym wypadku słowo. Kleczewska pokazała bowiem coś pośredniego między próbą czytaną a spektaklem - ze wskazaniem na to pierwsze. "Performatywność" również nie jest precyzyjnym określeniem. Chyba, że miałaby znaczyć szkicowość, roboczy, często improwizacyjny charakter, otwartość na widza - żeby nie powiedzieć: interaktywność. "Zdarzenie" za to jest słowem adekwatnym. Zdarzenia nie można zaplanować w szczegółach, przepróbować i domknąć. Zdarzenie poniekąd samo się