- W dobie sztuk multimedialnych nie można robić dekoracji z papier-mâché i dolepiać aktorom wąsy. Przez pierwszy sezon swojego dyrektorowania miewałam sytuacje, że szkoły postanawiały chodzić tylko na starsze przedstawienia, bo w opinii kadr pedagogicznych ten nowe były "zbyt nowoczesne" - mówi Joanna Nowak, dyrektorka Teatru im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie w rozmowie z Sebastianem Gabryelem na portalu kulturaupodstaw.pl
Sebastian Gabryel: Mijają prawie cztery lata od objęcia przez Panią stanowiska dyrektora Teatru im. A. Fredry w Gnieźnie. Mówiono wtedy o wielkiej potrzebie zmian. Przede wszystkim o reformie profilu artystycznego, o poszerzeniu oferty, uwspółcześnieniu jej. Jak wspomina Pani początki swojej pracy nad ożywianiem tego "skansenu"? Joanna Nowak*: Początki nie były łatwe, mimo że spotkałam się z życzliwością zarówno ze strony zespołu, jak i gnieźnieńskiej publiczności. Był to wyraźny sygnał, że czas tego teatru w istniejącej formule, jednak minął. Ludzie potrzebowali już czegoś zupełnie innego. Oczywiście, zmiany przeprowadzane były bardzo powoli, bo nawyki estetyczne trudno zmienić. Nawet, jeśli deklaruje się otwartość na nowy repertuar, a przede wszystkim inny język teatralny, to przyzwyczajenia i tak biorą górę. I mimo, iż publicznie powtarzano, że po dwudziestu kilku latach czas na coś nowego, że nie powinna to już być "scena szkoln