EN

25.08.2020, 17:02 Wersja do druku

Najulubieńszy Młynarski

mat. teatru

„Mój ulubiony Młynarski”, recital Piotra Machalicy w Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie.  Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

Żadna pandemia ani wirusy nie powstrzymują Piotra Machalicy przed kolejnymi spotkaniami z publicznością i prezentacją piosenek Wojciecha Młynarskiego. Sytuacja panująca w całym świecie artystycznym zmieniła nieco plany aktora i zaprzyjaźnionego z nim zespołu Taj MahaLisa Trio. Po czterech latach „Mój ulubiony Młynarski” miał się ukazać w zupełnie nowej szacie, wypełniony innymi aranżacjami, poprzedzonymi mnóstwem prób i rzecz jasna ciężką pracą. Ten koncert jeszcze przed nami – odłożony na przyszłość, ale recital Piotra Machalicy, który odbył się w Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie, urozmaicony anegdotami z życia, skrawkami poezji, osobistymi refleksjami nie jest taki sam, jak poprzedni (wystawiany na sopockiej scenie w poprzednich latach). Postpandemiczny „Mój ulubiony Młynarski” pozostaje wyrafinowaną ucztą nie tylko dla wielbicieli naszego cudownego poety i kompozytora, ale dla wszystkich, którzy cenią dobry tekst z porywającą muzyką oraz naturalność i prostotę wykonania. W klimatycznej przestrzeni Teatru Atelier Piotr Machalica przybliża widzom legendę genialnego twórcy, autora ponad 2000 tysięcy piosenek, obdarzonego ujmująca zdolnością spostrzegania i wyczulonego na otaczający świat – czasem szary, czasem mniej szary, a mimo to najpiękniejszy.

Fascynacja artysty Młynarskim trwa niezmiennie od lat, dlatego w 2016 roku wraz z muzykami, którzy towarzyszą mu w różnych projektach, Piotr Machalica rozpoczął przygotowania koncertu, który zatytułował „Mój ulubiony Młynarski”. Ten niezwykły recital stworzyli razem z nim – Michał Walczak (gitara, tamburyn, aranżacje), Krzysztof  Niedźwiecki (gitara) i Paweł Surman (trąbka, akordeon, instrumenty perkusyjne). Premiera warszawska odbyła się w OCH-Teatrze w maju 2017 roku i dwa lata po niej, zagrany około sto razy koncert doczekał się wersji płytowej. Warto dodać, że wydana nakładem Sony Music Polska płyta z piosenkami Młynarskiego otrzymała nominację do Fryderyka.

Mozaika muzyczno-słowna, słodko-gorzki cocktail, prawie zawsze refleksyjny, czasem satyryczny, czasem tragikomiczny, a momentami wzruszająco-nostalgiczny wymaga odpowiedniego podania, z pasją. Niemal od początku kariery Piotr Machalica śpiewa i koncertuje, dlatego opowiadając o swoich fascynacjach w wywiadzie przyznał : [...] „są poeci, którzy towarzyszą mi od wielu lat. Ich twórczość mnie uwiodła, a nawet powiedziałbym, że przynosi ulgę w ciężkich chwilach. Z naszego, polskiego podwórka mógłbym wymienić – zastrzegam kolejność nie ma znaczenia – Przyborę, Młynarskiego, Wołka. Śpiewając ich teksty czuję się, jakbym opowiadał swoją historię”. Jego słynne interpretacje piosenek Bułata Okudżawy, Georgesa Brassensa, Jana Wołka, Wojciecha Młynarskiego czy Kabaretu Starszych Panów („Big Zbig Show”, „Zimy żal” – uwaga! – nie „zimny”, o czym opowiada artysta podczas koncertu), nie starzeją się. Piotr Machalica wchodzi na scenę jak prawdziwy lew, choć z pozoru skromny – jego uśmiech bawi, a głęboki głos czaruje widza.

Recital „Mój ulubiony Młynarski”, w którym piosenki autorskie, znakomite przekłady Mistrza cieszą serce i ucho, ubrany jest w dopracowaną, interesującą szatę muzyczną. To zasługa muzyków – Krzysztofa Niedźwieckiego, Michała Walczaka i Cypriana Baszyńskiego. Muzyczne trio wnosi na scenę temperament, szczerą wesołość, a nawet szczyptę miłej łobuzerii, którą umiejętnie podchwytuje Machalica. Kiedy śpiewa „moje ulubione drzewo – leszczyna, leszczyna, jak ją za mocno przygiąć w lewo – to w prawo się odgina, a jak za mocno przygiąć ją w prawo – to w lewo bije z wprawą, a stara sosna szumi radosna – brawo, brawo!”, zdaje się przywoływać samego autora – tęsknie, ale z humorem.

Machalica wybrał wzruszające, czasem gorzkie, innym razem pełne humoru, przesycone śmiechem teksty, zazwyczaj z puentą, która podsumowuje błyskotliwą wymianę myśli (nie bez przyczyny określano je jako śpiewane felietony), z których stworzył jedną, spójną kompozycyjnie całość. Utwory różnią się tempem, stylem czy ładunkiem emocjonalnym, co jeszcze mocniej uwypukla ich niepowtarzalny urok. Piotr Machalica łączy je ze sobą delikatnie i niemal niedostrzegalnie, dodatkowo bawiąc widzów opowieściami. Jest w nich siła i optymizm, czasem lęk przemieszany z gniewem i. Koncert rozpoczyna piosenka „I po prostu wyjedź w Bieszczady”, z nieśmiertelnym tekstem, prostym, a zadziwiającym życiową mądrością – „gdy na zmartwienia nie ma rady, Zamiast dzień stracony gonić, zamiast ronić łzy spod rzęsy – Po prostu wyjedźcie w Bieszczady!”.

Z prawdziwą radością, często z nostalgią w głosie, artysta prezentuje kolejne utwory  – „Moje ulubione drzewo”, „Tango desperado”, „Szajba”, „Ballada o dwóch koniach”, „Ballada o dzikim zachodzie”, „Dobranoc panu, panie Bzowski” z filmu „5 dni z życia emeryta” , „Dwie akacje” i inne. Podczas koncertu pojawiły się też przekłady, które rzecz jasna wyszły spod pióra Młynarskiego – „Niegdysiejsze pogrzeby”, „Testament” George’a Brassensa. Nie zabrakło nawet szlagieru „My way” (okraszonego opowieścią o jego historii). Sam wykonawca wzruszył się (widzowie również) śpiewając słynną piosenkę „Ne me quitte pas” („Nie opuszczaj mnie”) Jacquesa Brela, z polskim tekstem Wojciecha Młynarskiego. Z uśmiechem (z pewnością, choć maseczka zasłania emocje malujące się na twarzy) przysłuchiwała się anegdotom i muzycznym szaleństwom pewna starsza pani – Magda Umer sprawiła aktorowi niespodziankę, wtapiając się w gromadkę widzów Teatru Atelier. I uradowała nas wszystkich – również Piotra Machalicę – delikatnym komentarzem (zdradzając swoją obecność).

Koncert Piotra Machalicy składał się do tej pory wyłącznie z utworów Młynarskiego. Tym razem aktor złamał tę zasadę i na zakończenie zaśpiewał „Kochać” Piotra Szczepanika. W ten sposób uczcił pamięć zmarłego 20 sierpnia wybitnego polskiego piosenkarza. A Mistrz? Na pewno sam przyłączyłby się do tego hołdu.

Dojrzałość obserwacji, dramaturgiczne wyczucie detalu sprawiły, że piosenki z tekstami Młynarskiego kreślą znakomity obraz czasów głębokiego, a potem nieco płytszego PRL-u. Lata mijają, a one wciąż są aktualne, choć słowa odczytujemy nieco inaczej. Wciąż stanowią antidotum na codzienną, szarą rzeczywistość. Stały się przyprawą, dzięki której zawsze możemy wydobyć smak życia, choć Mistrza nie ma już z nami. Pozostają piosenki i ich wspaniali wykonawcy – dziękuję panie Piotrze!!

Tytuł oryginalny

Najulubieńszy Młynarski

Źródło:

teatrdlawszystkich.eu
Link do źródła