EN

3.06.1979 Wersja do druku

Zza czwartej ściany

Kiedy podnosi się kurtyna, po le­wej stronie ciemnej sceny wi­dać tylko rosyjskiego poruczni­ka, Wiktora (Andrzej Blumenfeld). Zrywa się z krzesła i wyprostowa­ny na baczność, po żołniersku, ener­gicznie, jakby recytował meldunek, mówi o nietzscheańskiej idei nadczłowieka. Opowiadała mu o tym Maria (Joanna Bogacka), której po­stać zjawia się na chwilę z ciemno­ści jak duch, pod muzyczne love sto­ry Zbigniewa Górnego. W głębi sce­ny majaczy zarys pokoju, w którym kochankę swą zastrzelił kochanek. Kończąc swoją spowiedź głosem miękkim, bezsilnym, zmęczonym, mówi teraz, że on, zabijając, nie czuł się Bogiem. Cofa się widmo pokoju, światło ukazuje scenerię przyszłego drama­tu, błyszczą dwie linki, które krzy­żują się prostopadle zaznaczając por­tal sceny - niewidzialną czwartą ścianę. U Stanisławskiego strzegła ona czystości naturalistycznej gry. Tutaj postawiona jest przede wszyst­kim dla widzów, broni im wstępu do ś

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zza czwartej ściany

Źródło:

Materiał nadesłany

Kultura nr 22

Autor:

Anna Schiller

Data:

03.06.1979

Realizacje repertuarowe