EN

26.03.2002 Wersja do druku

Zwichnięci ludzie

Do tej szczurzej nory świata, skąd, jak mawia Horodniczy, "choćby trzy lata galopem pędzić, do żadne­go państwa nie dojedzie", szczury boją się przychodzić. Przychodzą tylko w snach. Co zatem tam jest? Zwichnięci ludzie, co sterczą w środku wolno gnijącego śmietni­ka, i coś jeszcze. Ranne krzesła. Opatrunki otulają zwichnięte drew­niane stawy. Zwichniętych ludzi nic nie otula, bo w szczurzej norze bez szczurów brudny strzęp ban­daża na rannym krześle to jedyny dopuszczalny rodzaj czułości. Jak zimno jest? Jak ciepło? Horodniczy śni smolisty sen o potwornych, czarnych szczurach nadnaturalnej wielkości. Później, rano, po gniją­cym śmietniku będzie chodził otu­lony czarną sierścią, futrem do ko­stek, całkiem takim, jakby go uszył ze skóry koszmarów sennych. In­nych zwichniętych ludzi nie stać na takie kuśnierstwo. Inni zama­rzają szybciej. Właśnie tak ciepło jest w szczurzej norze świata. Co ja właściwie robię? Odrzu­cam wsz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zwichnięci ludzie

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 72

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

26.03.2002

Realizacje repertuarowe