EN

19.05.1998 Wersja do druku

Zgnieciony kapelusz

Niemal 150 lat temu, podczas spektaklu "Słomkowego kapelusza'', pewien widz tak dobrze się bawił, że umarł ze śmiechu. W Starym Teatrze nie ma o to obawy Sztuka Eugene'a Labiche'a to arcy­dzieło farsy. Od paryskiej premie­ry w 1851 roku do dziś zachwyca po­kolenia ludzi teatru. W Polsce z pewną przerwą - bo w dwóch poprzednich de­kadach sztuki tego autora podobnie jak Scribe'a i innych twórców farsy - od­rzucane były przez opiniotwórczą pu­bliczność jako zbyt lekkie, nie licujące z posłannictwem teatru. Prawda, że w "Słomkowym kapelu­szu" nie chodzi o nic ponad rozśmie­szającą do łez, wspaniale opowiedzia­ną anegdotę. To absurdalna historia po­szukiwań rzadkiego włoskiego kapelu­sza, w które zaangażowany jest pan mło­dy, wiodący za sobą po całym Paryżu osiem dorożek z własnym orszakiem weselnym. Dlaczego za tę sztukę zabrał się An­drzej Wajda? Ponieważ widzi w niej ar­cydzieło nieposkromionego, nie służą­cego nikomu i ni

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zgnieciony kapelusz

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 116

Autor:

Marek Mikos

Data:

19.05.1998

Realizacje repertuarowe