EN

30.07.2010 Wersja do druku

Zdolny bikiniarz

- Nie mam tęsknot za dawnymi czasami, idę do przodu, mam swoje zajęcia, chcę robić to, co sprawia mi przyjemność, z ludźmi, którzy mi sprawiają przyjemność, są zabawni, inteligentni, dowcipni - mówi reżyser JERZY GRUZA.

Chciałabym zapytać o Warszawę. Urodził się Pan tutaj i mieszka Pan prawie przez całe życie. Zatem która Warszawa była dla Pana najładniejsza, w którym okresie? Jerzy Gruza: - Dla mnie najładniejsza Warszawa była wtedy, kiedy przyjechałem do niej po raz drugi. Wcześniej byłem na emigracji w Łodzi. Warszawa była wtedy zniszczona po powstaniu, ale była fantastyczna. To był rok '56, siódmy i to była taka Warszawa, która się zaczynała odbudowywać w zupełnie innym stylu, nie tym socjalistyczno-realistycznym, tylko na nowo powstawały piękne domy, Warszawa zaczynała żyć. To była Warszawa towarzyska. A działo się tak dlatego, że ludzie nie mieli gdzie mieszkać, w związku z czym spotykali się w knajpkach, klubach, restauracjach, na spacerach, w parkach. Ludzie wyszli z mieszkań, ponieważ tych nie było wystarczająco dużo, były zapchane. Więc życie towarzyskie zaczęło toczyć się poza domem. No i wtedy była młodość, w polityce zachodziły zmian

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zdolny bikiniarz

Źródło:

Materiał nadesłany

Gentleman nr 5/30.06.-30.07.