EN

24.01.1998 Wersja do druku

Zbrodnia w Narodowym

Równie głupiego, bezczelnego, obraźliwego dla narodu przedstawienia, jak świeży "Straszny Dwór" Moniuszki w Teatrze Narodowym, jeszczem za mego bardzo długiego życia nie oglądał. A widziałem - z wyjątkiem prapremiery w roku 1865 - wszystkie jego dziesięć inscenizacji, od 1916 roku, aż po obecną ze stycznia 1998.

To po polsku muzyczne arcydzieło ma dla społeczeństwa tę samą poruszającą serca urodę, wartość historyczną i emocjonalność, co "Bitwa pod Grunwaldem" Matejki. Sam podtytuł ujawnia jego zewnętrzne cechy charakterystyczne: kontuszowa komedioopera. Po klęsce Powstania Styczniowego, a przed prapremierą, kompozytor mógł jeno szeptać z ucha do ucha, żeby carska żandarmeria nie słyszała, że napisał dzieło "dla pokrzepienia serc rodaków", zaś najwyżej utalentowany z jego librecistów Jan Chęciński dawał tylko do zrozumienia, że chodzi tu o powrót dwóch braci towarzyszów pancernych do domu z wyprawy wiedeńskiej, rzecz przeto dzieje się w drugiej połowie XVII wieku. Ze wszystkich też uprzednich spektakli pamiętam srebrem połyskujące pancerze, miecze, kopie, burki na ramionach bohaterów, a na dworze Miecznika delie i kontusze. Co zaś ujrzeliśmy teraz w Warszawie, gdy najpierw rozwarliśmy zdumione usta widząc brzegi sceny obudowane pospolitymi dr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Polityka" nr 4

Autor:

Jerzy Waldorff

Data:

24.01.1998

Realizacje repertuarowe