Z BERNARDEM DA COSTA,DRAMATURGIEM,ROZMAWIA KATARZYNA WERESZCZYŃSKA
Porównuje się Pana teksty do dramatów Samuela Becketta. Krytycy piszą, że jest w nich czarny humor, gorzka refleksja, pesymistyczna wizja świata. Czy pisze Pan w ten sposób, bo tak postrzega obecną rzeczywistość? Nie jestem podobny do Becketta, nie mam nic wspólnego z absurdem. Przedstawiam rzeczywistość taką, jaką ona według mnie jest. W moich tekstach jest zawarty humor, ale nie nazwałbym go czarnym, raczej realistycznym. Nie jestem autorem smutnym, uważam, że wiele rzeczy w otaczającym nas świecie jest bardzo zabawnych. W latach 70. był Pan inicjatorem , cafe-teatru", w którym młodzi dramaturdzy pokazywali sztuki w kawiarenkach. W ten sposób promowali swoją twórczość. W polskim teatrze jednym z problemów jest to, że młodzi autorzy nie mają gdzie pokazywać sztuk. Czy podobna inicjatywa mogłaby być sposobem na uzdrowienie naszej sytuacji? "Cafe-teatr" był moim sposobem na początek. To pomogło mi odnaleźć samego siebie, wytyczyć własną art