"ZAWISZA CZARNY" Juliusza Słowackiego we wrocławskim Teatrze Rozmaitości - to śmiały gest i twórcza ambicja. Ten dramat z pośmiertnej teka poety został właściwie w proszku: szkice, urywki, luki i dwie redakcje. Inna sprawa, że w tym "niedopoczęciu" są czarnoksięskie uroki wiersza i magnetyzm wielkiej poezji. I to może istotnie prowokować ludzi teatru. Podnietą staje się oporność tekstu, który trzeba zaatakować wyobraźnią, temperamentem, logiką inscenizacyjną. Jako pierwsze i podstawowe zadanie nasunęła się inscenizatorowi wrocławskiego "Zawiszy Czarnego", Andrzejowi Witkowskiemu, konieczność skomponowania całości z luźnych scen. Trzeba było tę czynność przeprowadzić z uwagą napiętą i ześrodkowaną na wymaganiach teatralnych, które są pełne rygorów i uwarunkowane przez sprany nader konkretne, po prostu techniczne. Zrozumiałe, że zawsze i każdy teatr miałby te same kłopoty z "Zawiszą Czarnym". Toteż grywa się go bardzo rzadko. Zazw
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki, nr 10