EN

2.10.2006 Wersja do druku

Zatańczyć Piaf? Prapremiera "Edith" w Operze Bałtyckiej

Wolno, bardzo wolno podnosi się kurtyna. Widać najpierw stopy (obute), potem nogi po kolana, wyżej... panuje gorączkowy ruch.

Jak przed spektaklem: każdy osobno coś powtarza, ćwiczy. Gdy scena odsłoni się całkowicie, nabieramy pewności: tak, jesteśmy w teatrze. Nie w Paryżu lat trzydziestych lub czterdziestych ubiegłego wieku. A gdy pojawi się Ona, Edith, sceniczny bezład zostanie uporządkowany. Zacznie się przedstawienie. I tak będzie do końcowych napisów (jak po filmie) z nazwiskami wykonawców, reżysera, scenografa, kompozytora i pomniejszych współtwórców widowiska: od bezładu ku jakiemuś porządkowi, choć to droga nie przypominająca autostrady. Widowisko zapisuje się w pamięci jak na płycie DVD, można do niego powracać, odtwarzać szczególnie udane fragmenty albo przeciwnie: te, których sensu nie uchwyciło się od razu. Ono zresztą fragmentami wyraźnie nawiązuje do techniki telewizyjnej, kiedy np. ta sama scena jest rozgrywana przez inną Edith. Trzeba tu bowiem powiedzieć, że postaci Edith jest aż trzy. Opera zmontowała nawet dwa zespoły taneczne, odtwarzające

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zatańczyć Piaf? Prapremiera "Edith" w Operze Bałtyckiej

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Bałtycki nr 230

Autor:

Tadeusz Skutnik

Data:

02.10.2006

Realizacje repertuarowe