EN

30.04.2007 Wersja do druku

Zatańczyć Panią Twardowską

Ujmujące maniery, spokojny głos, nienaganna sylwetka. Gawędziarz jakich mało, ale wie, co mówi, więc słucha się go z ogromną przyjemnością. JAROSŁAW ŚWITAŁA, tancerz, choreograf pedagog w niedzielę obchodził 35-lecie pracy twórczej.

Jest pierwszym tancerzem w rodzinie, ale nie pierwszym artystą. - Siostra mojej babci założyła z mężem cyrk. Występowała tam cała rodzina. Babcia śpiewała pięknym koloraturowym sopranem. Gdyby szkoliła ten głos, to pewnie mielibyśmy drugą Adę Sari. Ojciec i wujek byli akrobatami. Cyrk jeszcze w latach sześćdziesiątych jeździł po Polsce. Potem rodzina przerzuciła się na wesołe miasteczko. Wujek zbudował w Wesołym Miasteczku pierwszą gwiazdę, największy diableski młyn w Polsce - podkreśla z dumą Jarosław. Nienawidził tańca Jarek poszedł do szkoły baletowej, bo tak wymarzyła sobie mama, a tata też nie miał nic przeciw temu. Ale Jarek nienawidził tańca! Groziło mu nawet usunięcie po pierwszej klasie ze szkoły, bo jeśli chodzi o taniec klasyczny, był, jak mówi, uczniem niedostatecznym. Profesor powiedział wtedy rodzicom, że jeśli on będzie księdzem, to Świtała będzie tancerzem. - Byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońce

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zatańczyć Panią Twardowską

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Zachodni Nr 99/27.04.07

Autor:

Maria Klimczyk

Data:

30.04.2007