To prawda, jak napisał Cyprian Kamil Norwid, a ten wyjątkowo zupełnie wiedział, co pisze - że "najskończenniejszym poetą polskim jest nie Mickiewicz, Zygmunt, Juliusz, etc, etc, ale Fredro!!!". Prawdą też jest, co oświadczył swym aktorom Andrzej Wajda, powtarzając sformułowania Boya--Żeleńskiego, iż "Zemsta" jest dla mnie cudownie bezinteresownym arcydziełem teatru i w tym sensie darem boskim". Nie będzie zatem fałszywym postulat, by dar taki należycie szanować, nie wycierając go no deskach prowincjonalnych teatrów, gdzie jubileusz czy rocznica zasłonić ma wszelkie niedostatki zawodowe. A "Zemsta" eksploatowana jest przez sceny polskie dosłownie bez przerwy. Statystyka powiada, iż w pierwszym powojennym 30-leciu (1945-1975) ukazała się w polskim teatrze aż... 82 razy. Gdy odliczyć szalejące w swych ideologicznych "dowartościowaniach" Fredry siedmiolecie socrealizmu, kiedy każdej inscenizacji "Zemsty" towarzyszyła pryncypial
Tytuł oryginalny
Zabawa Zemstą
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 176