EN

7.10.1962 Wersja do druku

Za konduktem

Czy istnieją znaki rozpo­znawcze udanego debiutu? Chyba ten: zanim utwór debiutanta dostanie się na scenę, autor ma już w tece następny. Można wtedy wiele błę­dów wybaczyć. I trzeba: czekać. Nie­wielu autorów wiązało się u nas z teatrem w ostatnich latach w sposób tak spontaniczny. Broszkiewicz, te­raz Drozdowski. Ten ostatni pisze w programie do przedstawienia w Tea­trze Ludowym już nie o jednej sztu­ce, ale o kilku czy kilkunastu czeka­jących na swoją kolejkę sceniczną. Wejście takie jest dobre przede wszystkim ze względów technicz­nych. Nowych sztuk albo brak w ogóle, albo nie narzucają się swymi zaletami; krytykowi na przykład po­trafią wymknąć się zupełnie: są ma­ło indywidualne, wymagania scenicz­ne stawiają nijakie, nawet jak na pokarm codzienny teatru mają nie­wiele smaku. Jeśli autor wejdzie na scenę tłumnie, musi zostać zauważony. Co więcej: może stać się problemem. Najwięcej: zmasowane uderzenie może odsłonić nag

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Za konduktem

Źródło:

Materiał nadesłany

"Życie literackie" nr 40

Autor:

Zygmunt Greń

Data:

07.10.1962

Realizacje repertuarowe