EN

22.03.1991 Wersja do druku

Za co kochamy Gombrowicza?

Kolejna premiera w Teatrze Płockim, i kolejne przestawienie warte tego, aby opuścić domowe pielesze i wybrać się do przybytku płockiej Melpo­meny. Po co? Ot, chociażby po to żeby znów otrzeć się o narodowe Świętości. I spojrzeć na siebie z ironią szyderczą - po Gombrowiczowsku i z ironią okrutną - wedle Nowakowskiego. Dwa teksty: klasyczny już "Transatlantyk" Wi­tolda Gombrowicza i mniej klasyczne "Zaprosze­nie" Marka Nowakowskiego (obecnego zresztą na premierze) zaadaptował, wyreżyserował i wy­konał Marek Mokrowiecki. Dyrekcja była dosko­nała we wszystkich trzech wcieleniach: adaptato­ra, reżysera i aktora wreszcie. Monodram jest dość ryzykowną wśród niewyro­bionej publiczności formułą teatralną. Trzeba na­prawdę wielkiego talentu, charyzmy, czy ja wiem zresztą czego, żeby przez półtorej godziny nie znużyć widza swoją osobą. Mokrowiecki słowem, gestem, ruchem ciała, trzyma widza w nieustan­nym napięciu. Wspaniale ogrywa rekw

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Za co kochamy Gombrowicza?

Źródło:

Materiał nadesłany

Goniec Obywatelski nr 7/91

Autor:

Milena M. Gruda

Data:

22.03.1991

Realizacje repertuarowe