Osoby, cierpiące na klaustrofobiczne lęki, przed wybraniem się na spektakl "Więzienia powszechnego", lepiej gdyby wzięły jakąś tabletkę. Choć w sztuce nie ma żadnych krat ani strażników, poczucie uwięzienia jest w tym dramacie przytłaczające. Gdzie się to więzienie bez krat znajduje? Tam, gdzie chętnie umieszcza swoje dramaty Dirk Dobbrow, autor tej sztuki, młody (rocznik 1966), ale wzięty już niemiecki dramaturg, wyróżniony prestiżową nagrodą im. Kleista. Jesteśmy w jakimś ponurym, opuszczonym bloku, rodzaju squottu, gdzieś na peryferiach wielkiego miasta. Widzów razem z bohaterami Dobbrow zamyka na najwyższym piętrze, jedynym miejscu w całym bloku, gdzie dociera słoneczne światło, wpadające przez niewielkie okienka w suficie. Na każdym z niższych pięter okna i wyjścia zabite są na głucho, tak że nie wpuszczają ani światła, ani powietrza. Dowiadujemy się o tym tylko z opowieści kolejnych postaci sztuki, które docie
Tytuł oryginalny
Z więzienia naszego powszechnego
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Bałtycki" nr 27
Data:
01.02.2008