EN

20.09.1999 Wersja do druku

Z uwodziciela - gaduła

Teatr jednego aktora to ryzy­kowne przedsięwzięcie i najczę­ściej mało udane. Od monodra­mu wolę więc raczej godzinny monolog ciekawego faceta, któ­ry niczego nie zmyśla i nie uda­je, lecz opowiada o sobie, o swojej pasji czy pracy, o swoim życiu i jego meandrach, o swo­ich odkryciach czy docieka­niach, o swoich prawdziwych porażkach czy sukcesach życiowych. Jeśli natomiast ktoś chce mówić ze sceny cudzym gło­sem (tekstem), musi sobie za­dać pytanie: czym chcę widzów zaintrygować i co mam im cie­kawego do powiedzenia. Widziałem w życiu kilka znako­mitych monodramów, jak np. "Pan Cogito" w wykonaniu Zapasiewicza, "Kontrabasistę" - Stuhra czy "Scenariusza dla ak­tora instrumentalnego" - Pesz­ka. Oglądałem też rewelacyjne­go Barcisia w jego jednoosobo­wym musicalu, przejmującego Bargiełowskiego w roli doktora Korczaka czy wręcz charyzma­tyczną na scenie Jandę w jej monodramowych kobietach-mężatkach. Kiedy się ma przed oczyma takie wła�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Z uwodziciela - gaduła

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Poznańska nr 220

Autor:

Błażej Kusztelski

Data:

20.09.1999

Realizacje repertuarowe