TEATR LETNI. Miasto. Dramat w 4 aktach Stanisława Przybyszewskiego.
Podczas uczty jubileuszowej, wydanej niedawno na cześć Przybyszewskiego we Lwowie, poeta-jubilat powiedział podobno: "Wy mi tyle dajecie, a ze mnie zostanie tylko dziewięć, może dziesięć kartek". Jeżeli to nie była poza skromności, lecz szczere, najgłębsze przekonanie poety, to ja "patentowany wróg Przybyszowszezyzny", jak mnie swego czasu jakaś Rachela z "Wesela" raczyła nazwać publicznie, ośmielam się temu zaprzeczyć. Zostanie po nim więcej. Zostanie "Śnieg", pomimo wszystkich swych błędów, zostaną "Wigilje", zostanie "Nad morzem", zostanio\e potężna tęsknota "W godzinie cudu". Może jeszcze coś. Jakiś drobiazg. Tu i owdzie jakaś oderwana stronica. Ale najmniej właśnie z "teatru przybyszewskiego", tego teatru, który tak niedawno jeszcze stawiano obok Ibsena i Maeterlincka (Feldman), tego teatru, który nazwano "wulkanem nowej poezji". Gdybym z biegiem lat nie nauczył się "łagodnie uśmiechać", możebym dziś właśnie miał sposobność zadrwi