Rudolf Zioło porwał się na prozę Jerzego Pilcha jak z motyką na słońce, gdyż jest to literatura nieprzekładalna na język teatru. Od klęski uratowała go Wisła W teatrze stylowe frazy Jerzeso Pilcha niewiele znaczą, podobnie jak długie monologi, z których trudno zbudować dramaturgię przedstawienia. Wymiana zdań u Pilcha przypomina raczej błyskotliwe debaty nad kieliszkiem gorzkiej żołądkowej w krakowskiej kawiarni niż teatralny dialog, sprawdza się dobrze w czytaniu, gorzej na scenie. Aby utrudnić i tak trudne zadanie, reżyser połączył w swojej adaptacji dwie książki: "Inne rozkosze" i "Tysiąc spokojnych miast", które łączy jedno - miejsce akcji, czyli Wisła koło Cieszyna, a różni wszystko - czas, bohaterowie, tematyka. Pierwsza jest współczesną opowieścią o rozterkach niejakiego Kohoutka, który do spokojnego, ewangelickiego domu, gdzie wiedzie żywot męża i ojca, sprowadza kochankę i ukrywa ją na strychu. Druga to
Tytuł oryginalny
Z motyką na Pilcha
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza