Spragnionym nowin z wielkiego świata uprzejmie donoszę, że przez cztery dni oprowadzałem Teatr Jednego Aktora po Rzymie. Ściślej, Teatr plus jego sztab artystyczno-techniczny, czyli Danutę Michałowską z mężem, Zbigniewem Poprawskim. Właśnie wracali do kraju z występów w Izraelu zawadziwszy króciutko o Stambuł i Ateny. Żałuję ogromnie, że kalendarz nie pozwolił Danucie Michałowskiej na przedstawienie w Rzymie i tylko w domu prywatnym, u przyjaciół, mogłem się delektować fragmentami "Pana Tadeusza", z owym tragicznie-drapieżnym, pełnym gorzkiej, zawiedzionej tęsknoty, początkiem XI księgi. Nie znam, niestety, Teatru Jednego Aktora. Oglądałem zdjęcia. Widziałem fragmenty "Pieśni nad pieśniami" w kronice filmowej, czytałem felietony i recenzje. Teraz więc łażąc razem z Michałowską po Rzymie, rekompensuję moją niewiedzę w rozmowach i w słuchaniu. Przeczytałem też kilkanaście nowych recenzji z Izraela. Cała prasa, bez względu na orienta
Tytuł oryginalny
Z Michałowską w Italii
Źródło:
Materiał nadesłany
"Życie Literackie"