Z Maciejem Zieniem, o zniewoleniu modą, rozmawia Stefan Drajewski
- Mówi pan o sobie: nie jestem krawcem tylko artystą. Ile w tytułowym "Krawcu" Sławomira Mrożka odnalazł pan siebie? - Łączy nas pasja. Ale pasja, którą kieruje się w sztuce Krawiec jest nieposkromiona. On nie potrafi nad nią zapanować, natomiast ja zawsze staram się znaleźć złoty środek. Staram się nie przekraczać linii, którą on przekroczył. Bo to jest niebezpieczne, powiedziałbym chore nawet. Kreowanie mody to moje życie, to swego rodzaju szaleństwo, ale staram się temu nie ulegać do końca. - Jakich linii pan nie przekracza? - Projektant jest dla ludzi. Natomiast bohater sztuki Mrożka był, jest, dla siebie. On zapomniał, że projektuje nie dla siebie. - Krawiec Mrożka mówi: "Tylko wierzch się liczy, spodu wcale nie ma". Zgadza się pan z takim rozumieniem mody? - Dla mnie szycie, zwłaszcza szycie na miarę, to co robię najczęściej, polega na tym, by umieć znaleźć konsensus między wnętrzem, a tym, jak człowiek wygląda na zewnątrz.