Sztuki Tadeusza Różewicza są chętnie grane przez teatry ambitne, są wysoko cenione w kołach teatralnych koneserów. "Akt przerywany" czekał jednak blisko trzy lata na realizację sceniczną. Czemu tak długo? "Akt przerywany" jest eksperymentem. Proszę bardzo. Jest popisem zręczności. Zgoda. Jest polemiką. Tym lepiej. Ba, ale polemiką z kim, z czym? Ze wszystkimi rodzajami teatru, od staroświeckich tradycji do awangardy i pseudoawangardy. Jeżeli w jakim przypadku określenie "antyteatr" ma sens - to chyba w stosunku do "Aktu przerywanego". Ale samym antyteatrem daleko nie zajedziesz. Na horyzoncie migocze Różewiczowi jakiś całkiem odrębny, własny "teatr Tadeusza Różewicza" - ani Witkacy, ani Beckett, ani Ionesco, ani Białoszewski, choć z każdego po trochu. W pogoni za tym celem Różewicz wychodzi z domu, z siebie, ze sceny i z teatru. "Na scenach naszych morduje się klasyków przy pomocy różnych pseudo-awangardowych chwytów. Nie zastą
Tytuł oryginalny
Wyszedł z teatru
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 177