W latach pięćdziesiątych dramaturgia absurdu była rewelacją zachodnioeuropejskiego teatru. Jeszcze przed dziesięciu laty "Dozorca" Pintera a później jego brutalny "Powrót do domu" szokował widzów angielskich i amerykańskich. Rozgorzały wokół tej dramaturgii gwałtowne dyskusje. Jedni ją atakowali inni jej bronili. Co zostało dziś z tamtych sporów? Chyba tylko dym bez ognia. Dramaturgia absurdu i "czarna literatura" okazała się fajerwerkiem, który zgasł nawet szybciej, niż spodziewali się tego jego przeciwnicy. Mogliśmy się o tym przekonać oglądając przedstawienie "Kochanka" i "Lekkiego bólu". Cóż zostało z "Kochanka"? Chyba dość pikantna komedia bulwarowa o pozorach awangardowości. A więc bulwar, zaprawiony groteską i absurdalnymi sytuacjami. Można to jeszcze oglądać, bo wyreżyserowane jest rzetelnie i grane przez parę bardzo dobrych aktorów. Małgorzata Niemirska ma tyle naturalnego wdzięku, że każde jej wej�
Tytuł oryginalny
Wyprzedaż awangardy
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 274