Teatr to nie tor wyścigowy, a lalki nie konie, ale faktem jest, że nic tak nie ożywia atmosfery jak walka o nagrody i wyróżnienia. Na festiwalu w Bielsku były one wcale niemałe (w sumie 10 tysięcy dolarów). Wprowadzenie nurtu konkursowego to najbardziej zasadnicza zmiana koncepcyjna, jaką zaproponował Krzysztof Rau, obejmując dyrekcję bielskiego - uwaga, nowa nazwa! - Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej. Głosować mogli jedynie posiadacze wykupionych zawczasu karnetów - a zatem "normalna" lokalna publiczność, nie zaś artyści, specjaliści czy studenci, wyposażeni w zaproszenia i wejściówki. Karnetów było 150. Gości zaproszonych przez organizatorów pewno drugie tyle, plus zespoły, które przyjeżdżały, odjeżdżały, zawsze ciekawe podpatrzeć konkurencję. Teatr lalki i animacji jak zawsze przyciągał widzów swą barwnością i stylistycznym zróżnicowaniem. Obyło się bez rzucających na kolana rewelacji, ale też i bez artyst
Tytuł oryginalny
Wygrana czarnego konia
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr Lalek nr 1