Irena Skoczeń zaprojektowała scenografię Horsztyńskiego, którego nową inscenizację dał warszawski Teatr Klasyczny. Na pierwszy rzut oka dekoracja sprawia wrażenie poszarpanej, "kakofonicznej", może bardziej odpowiedniej jako tło dla wizji sennej, czy ciągu halucynacji, niż dla romantycznego dramatu. Jednak w finale sprawa się wyjaśnia. Szczęsny zostaje sam na pustej scenie. Sam ze swoim dramatem, z nierozstrzygniętym ciężarem powikłań. Myśl o ojcu jest coraz bardziej bliska; o ojcu, którego śmierci nie przeszkodził. Na próżno biega Szczęsny po pustych salach pałacu, którego skłębione i prawie upiorne kształty nabierają dla nas coraz bardziej artystycznego sensu. Głos aktora wzmaga się aż do krzyku. Słowa o wahającej się myśli stają się na tym tle kwintesencją tragizmu. Tragizm jest najistotniejszą sprawą w Horsztyńskim - niepodobna się nie zgodzić na takie ujęcie interpretacji tekstu, które w programie spektaklu daje Lesław Eustachie
Tytuł oryginalny
Wszystko się ze sobą wiąże
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 9