EN

17.04.1999 Wersja do druku

Wszystko ma swoją cenę

Kiedy przed 30 laty miała miejsce polska prapremiera "Ceny", mogła pobrzmiewać nieco egzotycznie: giełda, krach, bankructwo, operacje, itp., itd. To był język wówczas dla Polaka obumarły. Dziś znowu zaktualizował się, ale nie na tym polega trafność repertuarowego Bogdan Augustyniak. Reżyser dostrzegł bowiem w zapomnianym dramacie Arthura Millera nieprzebrzmiały dramat ludzkiej egzystencji. Choć na pozór prostodusznie brzmi motto sztuki, że wszystko w życiu ma swoją cenę, którą przychodzi zapłacić, to przecież trudno mu odebrać celność.

Historyjka jest prosta: oto w 16 lat po śmierci ojca jego synowie spieniężają pozostawiony i nietknięty latami dobytek. Pozostały po niegdysiejszym zbankrutowanym finansiście stare meble, spłowiałe zasłony, resztki oznak dawnego bogactwa. Przy okazji transakcji zawieranej z pośrednikiem, obrotnym panem Salomonem, wypełzają z zakamarków pamięci wspomnienia i urazy. Bracia toczą obrachunek z własnym życiem. Wiktor, krawężnikowy policjant, wiele poświęcił, aby zapewnić ojcu opiekę, Walter poszedł w świat, został cenionym i bogatym lekarzem. Teraz rachują się ze sobą: kto miał rację, kto obowiązek, kto zaniedbał. Świadkuje temu czujnie Salomon i żona Wiktora, rwąca się do lepszego życia. Ot, cała historyjka. Rzecz zatem w jej dramatycznym rozegraniu, w stworzeniu napięcia, autentycznych związków między postaciami. Bogdan Augustyniak nie po raz pierwszy dowodzi, że jest znakomitym kameralistą. Przed rokiem dał świetne przedstawienie "Pierwsz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wszystko ma swoją cenę

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 90

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

17.04.1999

Realizacje repertuarowe