EN

18.11.1993 Wersja do druku

Wszystkim żeniaczka w głowie

Ganek w różowych kwiatu­szkach, nieustannie ćwierkające ptaszki. Taka sytuacja sprzyja amorom. Gorzej jest z dwor­kiem, którego sielskość-aniel­skość nie udała się najwyraźniej architektowi: w sinym, gołym salonie jeszcze wczoraj chyba trwał pospieszny remont. Kostiumy nie wzbogaciły te­go obrazu. Projektant nie za­przątał sobie głowy statusem społecznym fredrowskich oby­wateli. Albin, ów mazgajowaty hreczkosiej identycznie się no­si, co obyty z salonami Gucio. Suknie pań mizerne, nie dodają im urody i nie podkreślają cha­rakterów, tak różnych przecież pannic na wydaniu. A więc w tle mamy romantyczność zdawko­wą czy nawet ironiczną, która jednak jakby nie wpływa na in­tensywność zachowań rozamo­rowanego towarzystwa. Wszy­stkim tylko żeniaczka w głowie. Pierwsza część przedstawie­nia jest dość monotonna. Reżyser, pani Anna {#os#750}Polony{/#} pilnuje od początku urody słowa (które do końca będzie podawane świet­nie), a

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Śląska nr 265

Autor:

Irena T. Sławińska

Data:

18.11.1993