EN

21.04.1969 Wersja do druku

Wszyscy moi synowie

PO DZIEWIĘCIU latach od wystawienia "Śmierci komiwojażera", znów Artur Miller na poznańskiej scenie. Tym razem Teatr Nowy sięgnął po sztukę (która przyniosła amerykańskiemu dramatopisarzowi pierwszy wielki sukces i nagrodę sezonu 1947) "Wszyscy moi synowie". Jeśli scena to białe płótno i trzeba umieć ją ubarwić, nadać jej rytm, wybierając jedno z tysiąca możliwych rozwiązań - zrobili to dobrze reżyser Jerzy Hoffmann i scenograf Andrzej Sadowski. Tego wieczoru odnajdujemy się w pełni XX wieku. Bohaterowie mieszkają w domku, który ma coś z architektury blokhauzu w postaci nadwieszonego piętra, przed domem ogródek, otoczony niskim parkanem, nie stanowiącym przeszkody w bliskim pożyciu z sąsiadami. Ot, wydaje się, korzysta tu z dostatku typowa amerykańska rodzina: byznes nie przesłania papie życia familijnego; ogryzając cygaro - ma pełne usta dobrych żarcików i umie stawić czoła i rozładować każdą sytuację. W miarę rozwoju akcji orient

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Poznański nr 93

Autor:

Kazimierz Orlewicz

Data:

21.04.1969

Realizacje repertuarowe