Odnowę teatru skłonni jesteśmy widzieć w odrodzeniu współczesnej dramaturgii. Na jej brak narzekamy bez umiaru i niejako automatycznie, choćby fakty temu przeczyły. A przeczą. Szczególnie, gdy porównuje się proporcje premier sztuk współczesnych i klasycznych, trudno dopatrzyć się nadmiaru dawnych tekstów na naszych scenach. Poza najbardziej oczywistymi tytułami lektur szkolnych, zwłaszcza komedii, całe obszary klasyki leżą odłogiem. Królują sztuki użytkowo-komercyjne typu Harwooda czy Cooneya, nie wzbudzające specjalnych emocji ani duchowych, ani artystycznych. A jednak coś drgnęło. Przeglądając zapowiedzi repertuarowe obecnego sezonu, trudno nie dostrzec radykalnej zmiany. Zamiast Gombrowicza, ogryzanego przez reżyserów ostatnimi laty do ostatniej kropli szpiku w kościach, przetoczy się za chwilę festiwal Ingmara Villqista, polskiego autora skrytego pod skandynawskim pseudonimem. Będziemy go smakować w Gdańsku, Łodzi, Poznaniu, Krakowie i War
Tytuł oryginalny
Współczesność - na razie Werner Schwab
Źródło:
Materiał nadesłany
Twórczość nr 4