Spektakl Teatru Polskiego w Bielsku-Białej - "Królowa Margot. Wojna skończy się kiedyś" - sugeruje w tytule, że wszelkie militarne konflikty mają swój koniec. Ze spektaklu wynika jednak, że nie skończą się one nigdy.
Rzecz jasna, iż chyba mało który widz spodziewał się tego, że zostanie uraczony sceniczną wersją powieści spod znaku płaszcza i szpady, czyli rozdzierającymi serce scenami zazdrości i rozpaczy czy dynamicznymi walkami na miecze zwaśnionych rodów, potęgujących uczucie ciekawości. Tego, że twórcy opowiedzą nam o królowej Małgorzacie i jej relacji z nowo poślubionym mężem Henrykiem Bourbonem oraz o konflikcie między katolikami i hugenotami w tle, który królowa regentka Katarzyna Medycejska spotęguje i doprowadzi do tragedii. Takie spektakle, imitujące na teatralnej scenie nasze życie, przeszły już do lamusa, niewielu z nas chce je oglądać. Teatr pod względem iluzji nie prześcignie nigdy kina i nie może z nim w tej kwestii konkurować. Ale po co od razu burzyć całą iluzję i powtarzać kilkakrotnie, że jesteśmy w teatrze, że właśnie trwa spektakl, że to wszystko jest na niby? Taką właśnie konwencję obrał Wojciech Faruga, reżyser "Kró