Widziałem dzień powszedni dzisiejszego polskiego teatru w mniejszym ośrodku prowincjonalnym. Trudny, pracowity, z pozoru mało efektowny. Sądzę, że udało mi się zbliżyć do niego, poznać go dokładniej. "Prowincją" tą było stutysięczne miasto, prawie całkowicie dźwignięte z ruin wojennych i szybko rosnące dalej - Białystok. Teatrem - teatr tego miasta nazwany imieniem Aleksandra Węgierki, mieszczący się w doskonale zbudowanym gmachu, jednym z piękniejszych (wewnątrz) budynków teatralnych w kraju, wzniesionym na krótko przed wybuchem wojny przez Przybylskiego - twórcę gmachu Teatru Polskiego w Warszawie. I ów dzisiejszy dzień powszedni białostockiego teatru był w sumie, w ostatecznym obrachunku, optymistyczną niespodzianką. Obejrzałem w Teatrze im. Węgierki cztery przedstawienia, cztery jego wiosenne premiery spośród dziesięciu, jakie odbyły się tam od początku sezonu (do końca przybędzie jeszcze jedno przedstawienie) od
Tytuł oryginalny
Wiosna w Białymstoku (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 14