EN

2.01.2006 Wersja do druku

Wina z ojca na syna

Z MARKIEM KONDRATEM i jego synem MIKOŁAJEM KONDRATEM o aktorskim domu, kłopotach wychowawczych i trudnościach w okazywaniu emocji rozmawia w Vivie Anna Kaplińska-Struss.

"Zaczynasz pracę w miejscu z dużą ilością butelek. To może być pociągające i zgubne", ostrzegał syna Mikołaja Marek Kondrat, kiedy otwierali sklep z winami. Z tą zgubą to trochę przesadzał, ale jak pociągająca jest to praca, niech świadczy fakt, że Mikołaj narzeczoną porównuje do słodkiego alzackiego gewurztraminera, a ojca do wina, które ma "fajny bukiet". Z Kondratem starszym i młodszym rozmawialiśmy o aktorskim domu, kłopotach wychowawczych i trudnościach w okazywaniu emocji. Nieoczekiwanie pojawili się nawet bracia Kaczyńscy. Anna Kaplińska-Struss: Ciężko być synem Marka Kondrata? Marek Kondrat: Pewnie. Mikołaj nie jest anonimowy. Do niczego nie dochodzi sam, bo w tle jest zawsze mit ojca. Najgorsze jest to, że musi spełnić wyśrubowane oczekiwania reszty świata. Wszystkim się wydaje, że jemu jest lepiej. A to jest pozór. Wiem to, bo sam jestem synem znanego aktora. Mikołaj Kondrat: Jeszcze zanim zacząłem mówić, słysza�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wina z ojca na syna

Źródło:

Materiał nadesłany

VIVA nr 27/28.12

Autor:

Anna Kaplińska-Struss

Data:

02.01.2006