W nowym "Babińcu" jest coś, czego w "Babińcu" starym nie było. Pewien zapiekły grafoman tłamsi poduchą - niczym Otello Desdemonę - równie zapiekłą grafomankę. Tłamsi tak długo, aż ją zatłamsi na śmierć. Najpierw jednak uparcie walczy z pościelą. Oraz z frazą. Otula skołataną duszę przepoconą pierzyną - i tworzy. Przeciera mozół czoła wiernym jaśkiem - i tworzy. Ssie jałowy rożek prześcieradła, brata się z poszewką, wali łbem w materac, trzęsie całym jestestwem żelaznego łoża -i tworzy, tworzy, ach - tworzy... Tylko on, wierny barłóg, męki kiełznania spienionych słów i ona - poezja. Ona i jeszcze zamarłe w napięciu one, trzy jego wierne kobiety. Dwie podpowiadają ukochanemu zagubione gdzieś rymy, trzecia wystukuje całość na maszynie. Tak, stężenie natchnienia, które spowija tego Kalibana liryki, jest tak wysokie, że Kaliban sam pisać nie może w żadnym wypadku. On może tylko dyktować. I dyktuje. Wkręcony zaś w maszynę p
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski, nr 258