Trudno o utwór dramatyczny prostszej konstrukcji "Cena" Arthura Millera, zychowując wszystkie trzy klasyczne jedności - miejsca, czasu i akcji - autor skonstruował dramat nie pozostawiający zbyt wielkiego pola do popisu realizatorom. Na dobrą sprawę jest to jednoaktówka. Kurtyna zapadająca mniej więcej w połowie przedstawienia sygnalizuje jedynie zmianę nastroju, przedziela ekspozycję od właściwego dramatu, który się rozpoczyna wraz z wkroczeniem na scenę drugiego z braci. Tak to wszystko wygląda, gdy rozpatruje się rzecz formalnie. W gruncie rzeczy bowiem autor odrzucając wszystko, co zwykle w utworach scenicznych stanowi o widowiskowości przedstawienia, pozostawił jedynie kwintesencję dramatu. Sięgając do porównań z innych dziedzin sztuki można "Cenę" porównać z kwartetem smyczkowym: z niczego nie można tu zrezygnować, a obsada wykonawców musi być niemal idealnie dobrana. W przeciwnym razie proporcje zostaną zachwiane, a intencje twórcy - wyko�
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Białostocka