Pojawienie się w Łodzi bolesnych spektakli Hermanisa i Borczucha oraz tak wyraźna tematyzacja festiwalu to świadectwo jego odnowy. Organizowany od 2002 roku FDCK nie cieszył się w ostatnich latach opinią ważnego wydarzenia na kulturalnej mapie Polski. O tego roku festiwal ma jednak nowych kuratorów, którzy traktują festiwal jako projekt badawczy - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Kryzys męskości podłożem kryzysu kultury? Takie wrażenie można odnieść po dwóch pierwszych spektaklach odnowionego Festiwalu Dialogu Czterech Kultur w Łodzi: "Ojcach" Alvisa Hermanisa i "Wieczorze sierot" Michała Borczucha. Wychodząc od tematu ojcostwa - głównego hasła tegorocznego przeglądu - obaj artyści pokazali świat, w którym powrót taty (tego męskiego, twardego, wiecznie nieobecnego wzorca, jaki znamy z opowieści i fotografii rodzinnych) jest już niemożliwy, a którego brak leży u podstaw erozji kultury. Michał Borczuch to młody obiecujący, który wypłynął na spektaklach o niedojrzałości, takich jak "Leonce i Lena" (Teatr Dramatyczny w Warszawie) czy "Lulu" (Stary Teatr w Krakowie). Alvis Hermanis to łotewska gwiazda najważniejszych międzynarodowych festiwali (jego "Sonia" została zaproszona do Awinionu), reżyser uwielbiany przez polską publiczność, znany z wrocławskiego Dialogu, krakowskich Reminiscencji, dwukrotnie nagradzany na toru