EN

25.06.2000 Wersja do druku

"Wesele" 2000 czyli jacy jesteśmy

Każda kolejna inscenizacja "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego potwierdza niezwykłą trafność oceny polskich wad, słabości, kompleksów. Dramat wyrasta wprost z goryczy Norwida, który widział w nas "pierwszy na planecie naród i ostatnie na globie społeczeństwo". Dla każdego kolejnego pokolenia "Wesele" stanowi wyzwanie, z którym musi się zmierzyć. Jerzy Grzegorzewski unika jednoznacznych interpretacji. Zaledwie zaznacza postawy swoich bohaterów, bo też są oni - zgodnie z jego inscenizacją - nie tyle niejednoznaczni, co mało wyraziści, "rozmazani", nieprawdziwi. Słowo "niewiarygodni" byłoby tu chyba najlepsze. Ot, polska szopka, w której każdy ma do odegrania jakąś rolę i lepiej lub gorzej próbuje się jej trzymać. Bezsilne są tu osoby dramatu. Nie straszą już widma przeszłości, wszystkie lęki zostały oswojone, sprawy dalej biegną tym samym torem. Przed każdą kolejną zjawą żałośni weselnicy odgrywają coś w rodzaju rachunku sumienia: ani ś

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Wesele" 2000 czyli jacy jesteśmy

Źródło:

Materiał nadesłany

Gość Niedzielny nr 26

Autor:

KAROLINA

Data:

25.06.2000

Realizacje repertuarowe