Ogłoszenia brzmiało: Teatr Rozmaitości poszukuje czterech szczupłych pań w wieku od 60 do 75 lat, o jasnej karnacji i wzroście 160-165 cm, które rozbiorą się na scenie w nowym przedstawieniu Grzegorza Jarzyny... Kusząca propozycja, trzeba iść. W końcu czego się wstydzić?
Mała sala w teatrze Rozmaitości przy Marszałkowskiej. Godzina 18. To już trzeci casting. Przed wejściem czeka 27 starszych pań. Umalowane, wyszykowane, starannie ubrane. Niektóre dopiero stojąc w kolejce dowiadują się, że za chwilę będą musiały się rozebrać. Co jakiś czas z sali wynurza się młoda kobieta: - Zapraszam! - woła i kolejnych kilka pan znika za kotarą. - Witam. Bardzo proszę, żeby rozebrały się panie do bielizny - mówi prowadząca casting. - To spodnie też trzeba zdjąć? - pyta pani w futrze i długich kolczykach. - Tak, musimy widzieć figurę. Zaczyna się "przesłuchanie". - Proszę stanąć tyłem pod ścianą. Ukucnąć, wstać, złączyć łopatki. Nie, nie machać rękoma, tylko złączyć łopatki! - Co? Na łopatki? Dooobra! - przesłuchiwana kandydatka już zaczyna przykucać. - Nie, proszę spojrzeć na mnie i złączyć łopatki... Ooo, tak! - demonstruje prowadząca spotkanie. - Dobrze, dziękuję, następna. Czego mam się w