EN

18.01.2010 Wersja do druku

Wędzony oscypek

W piątek już przy szatni za­pachniało wędzonym oscyp­kiem i troską starego bacy. To było nieuchronne. Uśmiechnąłem się, wes­tchnąłem, łza ruszyła. Boże, ileż to lat minęło od epoki heroicznej, kiedym podróże do Zakopanego podejmował, by dobroduszną metafizykę dzieł scenicznych słynnego naonczas teatru kontemplo­wać? Zawsze było jednako. Do teatru w stolicy Tatr wstępowałeś - i od progu czułeś, że zanim się zacznie - podjesz sobie. Woń gorącej herbaty i jeśli nie wędzonego oscypka, to kiełbasy i kiszonego ogórka albo wiejskiego chleba ze skwarkami, albo przaśnych ciasteczek tylko, lecz zawsze czegoś do przekąszenia - unosiła się w powietrzu. Zaś Andrzej Dziuk - twórca teatru - po foyer się przecha­dzał, z fajeczki pykał, gości witał i troskliwie do stołu za­praszał. Czym chata bogata! Najpierw coś dla ciała póź­niej dla ducha coś! Spocznij waszmość, odsapnij, poczuj się dobrze! I czułeś się dobrze. I miło ci było

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wędzony oscypek

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 14

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

18.01.2010

Realizacje repertuarowe