"Tragedią sztokholmską" nazywali przyjaciele Wisławy Szymborskiej przyznanie jej literackiej nagrody Nobla, bo ta okoliczność na długi czas uniemożliwiła poetce chowanie się w ulubionej prywatności. 3 października minie 20 lat od tamtych wydarzeń.
3 października 1996 roku Wisława Szymborska w swoim pokoju w Domu Pracy Twórczej Astoria w Zakopanem pisała akurat wiersz, kiedy wywołano ją do telefonu. Dzwonił pracownik Akademii Szwedzkiej, aby zawiadomić poetkę oficjalnie, że dostała Nagrodę Nobla. Szymborska odpowiedziała, że nie wie, co robić w tej strasznej sytuacji i że "nawet w Tatry uciec nie może, bo jest zimno i pada deszcz". Do rozpoczętego tego dnia wiersza powróciła dopiero trzy lata później. Nazwisko Szymborskiej pojawiało się w gronie kandydatów do Nobla już kilka lat wcześniej, ale kiedy w 1995 roku nagrodę otrzymał irlandzki poeta Seamus Heaney, poetka poczuła się bezpiecznie. Nikt nie oczekiwał, że dwa razy pod rząd nagroda zostanie przyznana poetom. Szymborską nagrodzono za "za poezję, która z ironiczną precyzją pozwala historycznemu i biologicznemu kontekstowi ukazać się we fragmentach ludzkiej rzeczywistości", co Stanisław Lem skomentował: "Wiśce się ten Nobel po