Pamiętam, że spektakl Henryka Baranowskiego w Teatrze Szwedzka 2/4 bez reszty mnie oczarował. A szłam na premierę pełna wątpliwości. Proza Joyce'a na scenie? To zawsze ogromne ryzyko. Jak przełożyć "Ulissesa" czy "Portret artysty..." na język teatru? Baranowskiemu się udało. Nie próbował trzymać się litery tekstu, świadom, że Joyce'a nie sposób "wystawić". Wybrał pewne wątki, motywy, fragmenty i kreował je na nowo, w materii czysto teatralnej. W materii dźwięków, gestów, obrazów scenicznych. W starannie skomponowanej przestrzeni, która niejako "zagarniała" widownię wciągając publiczność w magiczny świat powstały z inspiracji lekturą "Ulissesa". Na ekranie telewizyjnym ta przestrzeń jest oczywiście nieobecna. Tym samym zniknął ważny czynnik porządkujący fragmentaryczną strukturę spektaklu. Tego, rzecz jasna, nie dało się uniknąć, ale można się pokusić o zastąpienie jednej reguły kompozycyjnej inną, wypracowa
Tytuł oryginalny
W telewizji pokazali "...tak chcę. Tak"
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 231