Z Teatru Miniatura powiało grozą. Gdybyśmy nie wiedzieli, na co idziemy, nie rozpoznalibyśmy ani utworu, ani autora. Wielka to doprawdy umiejętność wykonać taką zagadkę dla publiczności. Podobno jest to tragedia Eurypidesa pt. "Trojanki" w adaptacji J. P. Sartre'a. A oto co zobaczyliśmy. Rzecz dzieje się pod mostem. Panie w pikowanych łachmankach, ale starannie uczesane "na lakier", są niezadowolone, bo spalono i ograbiono ich miasto, a mężów zabito. Więc krzyczą, śpiewają, biegają po moście i pad mostem. Wśród nich męczy się tak świetna aktorka jak Halina Gryglaszewska, której Hekuba powinna przejść do historii teatru. Cóż, kiedy skreślono jej najwspanialsze sceny, a z resztą doprawdy nie wie co robić. Pojawiają się jeszcze inne panie i jeden pan. Pana biją po twarzy, a panie cierpią, więc na ogół krzyczą, co wzbudza uczucie zniecierpliwienia. Prawdziwie głębokie współczucie wywołuje Wojciech Ziętarski przebrany
Tytuł oryginalny
W obronie umęczonych
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 17