JESZCZE nie docichły spory o sens i wartość ukazanej w Teatrze Polskim scenicznej przeróbki. "Lalki", a tu już nowy uteatralniony Prus wkroczył na scenę. Sam Jarosław Iwaszkiewicz - do spółki ze swoim dawnym współautorem, J. M. Rytardem - sięgnął po pióro, by opracować na scenę pierwszy tom "Emancypantek"; a Teatr Współczesny w Warszawie - nie zrażony nagonką na sceniczną "Lalkę" ("nowa i żałosna męska Trędowata"), podjął się te urwane "Emancypantki" oblec w teatralne szatki. Nowa powieść sceniczna - pod nazwą "Pensja pani Latter" - rozpoczęła swój przedkulisowy żywot. I zaraz - huzia na nią! Ze nie przenosi na scenę całych "Emancypantek", że zatem zatraca wielkie perspektywy powieści; że "cała pensja pani Latter" jest upupiona i udziecinniona jednocześnie" i że to w ogóle "tracąca myszką ogólna dziecinada", że całość udowadnia raz jeszcze, iż przerabianie powieści na scenę to zabieg barbarzyński, a przy tym niecelowy, do chir
Tytuł oryginalny
W obronie Madzi
Źródło:
Materiał nadesłany