EN

3.07.2014 Wersja do druku

W mojej biednej głowie teatr pomieszał się z życiem

- Zapewniam panią, że nie zamierzam umierać na scenie. Nawet kiedy byłem młody i odbierałem telefon z propozycją zagrania głównej roli, traktowałem to jako zamach na mój wolny czas - mówi JAN NOWICKI.

Porozmawiajmy jak Nowicka z Nowickim. Szczerze. - Nigdy inaczej nie rozmawiam. To dlaczego nie tak dawno powiedział pan: "Nie przykładam wagi do tego, co mówię. Jak mnie coś znudzi, to zmieniam optykę, by nie zasnąć". I jeszcze: "Prawda jest smutna, jak jasna cholera. Trzeba siebie kreować". - Każda rozmowa jest rodzajem kreacji. Na Boga, przecież to nie jest konfesjonał, a przecież nawet w konfesjonale ludzie kombinują. Rzecz nie polega na tym, że kłamię, tylko że zdarza mi się nadto barwnie opowiadać, kiedy jest to zarówno w interesie słuchacza, jak i moim. To stara fraza Steinbecka, że kłamstwo sprowadza się do krzywdzenia ludzi, natomiast opowieść działa w ich interesie. Przypomina mi się historia rozmów ze Skrzyneckim. podczas których mieli panowie zwyczaj zmieniać punkt widzenia. - Ten system wypracowaliśmy po to, żeby się nie zanudzić na śmierć. Na określony temat mówiliśmy raz tak, raz odwrotnie. To wprowadzało pewne oży

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Lubuska nr 152

Autor:

Danuta Nowicka

Data:

03.07.2014