DZIENNIK Gazeta Prawna Warszawa 28-30-08/15 DZ. / Nr 167 Długo po premierze, bilety nietanie, a widownia Teatru 6. Piętro wypełniona niemal po brzegi. Wszystko po to, by zobaczyć, jak grają z sobą i do siebie Piotr Fronczewski oraz Krzysztof Kowalewski Jacek wakar, Polskie Radio Na takie sztuki mawia się "samograj", w dodatku całkiem słusznie. Wystarczy para wytrawnych aktorów i "Słonecznych chłopców" praktycznie nie da się zepsuć. Błyskotliwe dialogi amerykańskiego fachury pierwszej kategorii - specjalisty od podlanych odrobiną nostalgii brawurowych komedii, zaprawionego w hollywoodzkich scenariuszach, pisanych dla gwiazd w rodzaju Waltera Matthau i Woody'ego Allena, więcej śmiechu, troszeczkę wzruszenia. Przebój gwarantowany. Tymczasem rzecz wcale nie jest oczywista. Dobrze pamiętam, jak przed kilku laty "Słonecznych chłopców" grali w stołecznym Teatrze Powszechnym Zbigniew Zapasiewicz i Franciszek Pieczka. Artyści wybitni, a jednak nie trafili w
Tytuł oryginalny
W dobrym towarzystwie
Źródło:
Materiał nadesłany
Data:
24.08.2015