EN

19.02.1967 Wersja do druku

W buraczkowym kręgu "czarnego teatru"...

Kiedy rozsuwa się kurtyna, spostrzegamy na jaskrawo oświetlonej scenie teatru przy ul. Czackiego pół-kobiety i pół-szafy tonące w nieokreślonej substancji o kolorze zabielanego barszczyku. Dramat rozgrywa się pod niebem wymalowanym farbką do prania i pomarańczowo-żółtym, infantylnym słoneczkiem. Konwencja jarmarcznych oleodruków czy jarmarcznego gustu?

Dekoracja wyjątkowo brzydka, a co gorsza niefunkcjonalna i sprzeczna zarówno z życzeniami autora, jak i sensem utworu. Buraczkowa pustynia pana Starowieyskiego wchłania zarówno ludzi, jak otaczające ich przedmioty. A przecież spalona parasolka Winnie "jutro znów będzie przy mnie, na tym kopcu, by mi służyć w ciągu dnia...", tak samo jak roztrzaskane lusterko, które "jutro znów będzie w torbie, bez skazy, by mi służyć w ciągu dnia...". Bo u Becketta piasek pochłania, wciąga i wsysa tylko ludzi, nie przedmioty. Przedmioty - nie tylko w "radosnych dniach" - mają zdumiewającą zdolność przeżywania ludzi i upartego powracania na swoje miejsca. Dlatego na wpół zagrzebana w buraczkowej substancji, przewrócona do góry nogami szafa, czy zasypana wespół z Winnie torba - wprowadzają w błąd, mylą, utrudniają widzowi percepcję i tak niełatwej sztuki. Reżyser niewolniczo trzymający się najdrobniejszych informacji autorskich, dotyczących działań Winnie -

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

W buraczkowym kręgu "czarnego teatru"...

Źródło:

Materiał nadesłany

"Kultura" nr 8

Autor:

Irena Bołtuc

Data:

19.02.1967

Realizacje repertuarowe